Ogłoszenie

Zapraszamy do rejestracji!

#106 2012-06-04 16:46:35

 LeafPL

PBF Masterhttp://img371.imageshack.us/img371/9632/gaaragifvh4.gif

2158265
Zarejestrowany: 2009-03-21
Posty: 1562
Punktów :   

Re: My little story...

Ishi
*Eh teraz wybór ominąć je i dostać opierdol od weroxa czy odbić i dać się wystawić na atak*
Robię dwa raiton bunshiny po czym elektryzuje się na full speeda, dwa kunai w ręce i odbijam senbony jeden klon kunai a drugi shurikeny.Po czym jak odbije to jeden klon atakuje a ja z drugim czekam na błąd lub lukę w obronie by zaatakować


http://onepiece.com.pl/Quiz/Zoro.png

Offline

 

#107 2012-06-07 10:30:26

Evan

Boski Modo http://img24.imageshack.us/img24/4954/narutosage.gif

6078035
Zarejestrowany: 2009-04-22
Posty: 1268
Punktów :   
Wiek: Achtzehn
Skąd: się to wzięło?
Wioska: Guess, biatch

Re: My little story...

Kylar

* Ja pierdolełe, musiał mi się trafić kutas trzymający się na odległość. Jakby nie mogło być trochę łatwiej. Czas się pobawić chakrą.*

Powoli spierdalam, unikając kości (kochana nadludzka prędkość!), po czym staram się ukryć. Gdy mi się to uda, używam Magen: Narakumi no Jutsu, starając się go rozproszyć, i wtedy przyjebać z Fus Ro Daha (Daitoppa albo Renkuudan, jeśli umiem). Jeśli jakimś cudem uda mu się uniknąć (gościowi, ofc), to robię go w chuja, skacząc dookoła Mikazuki i w pewnym momencie tnąc.


______________________________________________________________________________________

http://th05.deviantart.net/fs71/200H/i/2013/070/6/6/laxus_fairytail__8_by_bmgoomes-d5xptdk.jpg

Could you have rode there with them?
Would you have joined their march?
Or would you have them ride on?
Away into the dark?

Offline

 

#108 2012-07-11 12:00:47

 Ahani

Administratorhttp://img373.imageshack.us/img373/2657/itachi1jx6gs9.gif

1062929
Zarejestrowany: 2008-12-20
Posty: 1620
Punktów :   12 

Re: My little story...

Ahani

Podpalam swoje ręce i nogi i wykorzystuje wystrzelony wiatr aby wybić się w powietrze tak wysoko, aby przeciwnik widział samą kropkę w powietrzu.
Przed samym porwaniem w powietrze stworzyłem 1 klona z którym zamieniłem się na miejsca, Ja oryginał zostałem na ziemi, w powietrze natomiast został wystrzelony klon
Klon:
W powietrzu tworzę 2 klony, klony wyrzucają mnie w stronę przeciwnika, nawet jeżeli koleś wystrzeli jakieś ataki to i tak w trybie mędrca je sparuje, gdy jestem bardzo blisko tryb mędrca wyłączam i daję się uderzyć przeciwnikowi.
Klon odlatuje, ale od razu nie znika.
Oryginał:
Wykorzystując moment w którym przeciwnik jest zajęty klonem, chowam się pod ziemię.
Gdy przeciwnik uderzy klona, ja wyskakuję z pod ziemi i:
-RASENGAN!!

Offline

 

#109 2012-07-14 22:42:35

Jaho

LoL Masterhttp://leagueoflegends.pl/forum/uploads/avatars/avatar_8357.png

Zarejestrowany: 2009-04-13
Posty: 1407
Punktów :   

Re: My little story...

Jaho

Robię lodową tarczę, która ma mnie obronić przed raitonem.
*Wkurwiające ma te maski... rozpierdolę je*
Wychodzę zza tarczy i tworzę wielką lodową zamieć.
Gdy jestem zasłaniany przez zamieć przyzywam śnieżnego tygrysa.
Na tygrysie zapierdalam rozwalić maskę wiatru.
W maskę błyskawice strzelam kilkoma senbonami.


http://onepiece.com.pl/Quiz/Luffy.png

Offline

 

#110 2012-07-17 22:21:08

 Werox

Sannin http://i232.photobucket.com/albums/ee303/zonei/Naruto/Animacionizkierda.gif

3555328
Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 1827
Punktów :   

Re: My little story...

Jaho
Twoja tarcza nie wytrzymała. Smok przeleciał, ale był już osłabiony i tylko cie popieścił.
Zrobiłeś zamieć, ale niestety twoja przeciwniczka stworzyła wielki podmuch i lód poleciał na wszystkie strony.
Zapierdalasz na tygrysie. Maska wiatru strzela w ciebie kulami, nie masz możliwości rzucenia w 2 maskę bo wiatr wszystko zdmuchuje. Byłeś już blisko maski, gdy nagle z ziemi wyszedł wał i przywalił w ciebie i tygrysa. Wzniosło was w powietrze. Wykorzystałeś ten moment i strzeliłeś lodem w maskę błyskawic. Skutecznie ją zamroziłeś. Szybko rzuciłeś kunaiem i potwór się rozpadł. Stoisz na wale ziemi. Babka jest jeszcze bardziej wkurwiona.
Wał zaczyna zamieniać się w błoto, na domiar złego lecą w ciebie pociski wiatru...

Ishi
POjebało Cie? xD zostało ci 25% many xD
Zacząłeś odbijać wszystko. Miałeś szczęście, że jesteś szybki. Odbiłeś wszystko. Pozostało ci jakieś 24% many. Jeden klon ma 47%... Niestety w tym zamieszaniu 3 klon padł. Miałeś szczęście, że to klon z mniejszą ilością many ;D
Twój klon poleciał na babkę. Atakował ją lecz każdy jego cios zdawał się być gówno wart. Przeciwniczka zaatakowała twojego klona, ten się bronił po czym przeciął jej bluzkę. Z daleka zauważyłeś, że jest ona kukłą a w miejscu serca jest dziura, a w niej coś wsadzone. Babka walnęła twojego klona pięścią. Odjebało go i stoi przy tobie. Ty masz 24% many, a klon 45%. Przeciwniczka wyciągnęła jakiś zwój i zrobiła pieczęcie. Ze zwoju wyleciało 100 lalek. Parę miało miecze, parę włóczni. Lecą w twoją stronę.

Kylar
Mimo, że jesteś szybki to ledwo zwiałeś przed kośćmi. Schowałeś się w krzakach jak jakiś podglądacz. Twój przeciwnik patrzy się cały czas w to samo miejsce, a raczej ci się tak wydaje, bo nie widzisz jego twarzy.
Użyłeś Magen: Narakumi no Jutsu, lecz przeciwnik stał dalej jak słup soli.
*Super kurwa... Troglodyta bez zmartwień...* - pomyślałeś.
Jebnąłeś Daitoppe w kolesia. Wiatr w niego przyjebał, ale go nie zdmuchnął.
*Noż kurwa... Co to ma być?! Kloc ziemi kurwa?!* - pomyślałeś.
Chciałeś biec na kolesia i go pociąć lecz stało się coś czego się nie spodziewałeś. Z jego płaszcza wyszły ręce. Były białe i okropne, wyglądały jak ręce jakiegoś umarlaka.
Koleś machał lewą ręką na prawo i lewo, a palcem wskazującym prawej ręki zataczał koło.
Z ziemi przed tobą wyszły 2 olbrzymy z kości. Jeden z ogromnym toporem, a drugi z mieczem i tarczą. Gdy olbrzymy się pojawiły, przeciwnik schował ręce i dalej stał jak kloc ziemi.
Pomyślałeś, że coś musi być w tym, że się nie rusza...
Olbrzymy idę w twoją stronę. Ten z toporem jest wolny jak cholera. Ten z tarczą trochę szybszy.
Maszerują w twoją stronę i chcą cie wydupczyć xD

Ahani
Tak się wybiłeś, że poleciałeś do góry i do tyłu(twój klon naturalnie xD) xD Zniknąłeś niczym Zespół R świecąc na niebie xD
Na szczęście zanim ten klon poleciał w niebiosa zrobił 2 klony, które wykonały twój plan. Przeciwnik lutnął klona... Niestety jego atak był tak potężny, że klon po prostu nie mógł pozostać dłużej przy życiu.
Na szczęście ty zdążyłeś się schować w ziemi. Miałeś szczęście. Pod przeciwnikiem nie było kopuły. Przyjebałeś mu rasenganem w jaja. Koleś wzbił się w powietrze, po czym upadł. Wygrzebałeś się z ziemi.
Myślałeś, że już koniec gdy nagle z kolesia wyleciała fioletowa chakra. Chakra uformowała się w demona(niczym Ilidan), a ciało przeciwnika wyschło momentalnie.
Teraz już wiesz, że ciało było jakimś pojemnikiem dla tego czegoś...
-Ty mały gnojku! Teraz będę musiał Ciebie posiąść.
Demon zamienił się w fioletową kulkę i leci w twoją stronę z niesamowitą szybkością...


http://pablort.com/imagenes_divertidas/gif-naruto/minato20rasenga20gif.gif
"Cień ognia oświetla wioskę."
Kemi to cipa xD

Offline

 

#111 2012-07-18 21:22:50

 LeafPL

PBF Masterhttp://img371.imageshack.us/img371/9632/gaaragifvh4.gif

2158265
Zarejestrowany: 2009-03-21
Posty: 1562
Punktów :   

Re: My little story...

Taaaaak, nie wiedziałeś o tym??
Ishi
*Ehh kurwa więcej tego nie miała, ale co to za dziwna rzecz w miejscu serca*
-No nie za dużo tego!!??
rzucam 4 shury z linkami 2 w lewo i 2 w prawo tak by objąć jak najwięcej kukieł i przeciwniczkę po czym uzywam Katon: Ryūka no Jutsu i klon robi to samo po czym ruszam z klonem na nią ja ją atakuje a klon czeka na okazje by jej wjebać chidori w to coś w miejscu serca


http://onepiece.com.pl/Quiz/Zoro.png

Offline

 

#112 2012-07-19 11:46:34

Evan

Boski Modo http://img24.imageshack.us/img24/4954/narutosage.gif

6078035
Zarejestrowany: 2009-04-22
Posty: 1268
Punktów :   
Wiek: Achtzehn
Skąd: się to wzięło?
Wioska: Guess, biatch

Re: My little story...

Kylar

* Hm. Dziwne. Moje ataki nawet go nie ruszyły, widać dystans mi nie pomoże. Poza tym, potrafi wykrywać chakrę, więc nie ma sensu się skradać. Cóż, oto właśnie ja, skrytobójca, będę szarżować od frontu. Kurwa. *

Tworzę bandę klonów (Kasumi Juusha no Jutsu), które zajmują się pajacami gościa, a sam lecę na pałę wbiegając w przeciwnika. Kiedy jestem tuż przed nim, strzelam mu w papę kombosem: Konoha Reppuu, Tsuten Kyaku, Dainamikku Entorii, a na dokończenie Mikazuki no Mai i na wszelki wypadek haratam co popadnie mieczem.


______________________________________________________________________________________

http://th05.deviantart.net/fs71/200H/i/2013/070/6/6/laxus_fairytail__8_by_bmgoomes-d5xptdk.jpg

Could you have rode there with them?
Would you have joined their march?
Or would you have them ride on?
Away into the dark?

Offline

 

#113 2012-07-20 00:19:54

 Ahani

Administratorhttp://img373.imageshack.us/img373/2657/itachi1jx6gs9.gif

1062929
Zarejestrowany: 2008-12-20
Posty: 1620
Punktów :   12 

Re: My little story...

Ahani

Stoję na a z odpalonym SAGE MODE
Gdy kulka leci w moją stronę i jest już bardzo blisko, a ja przewidział jej tor lotu, tworzę rasengan-a i wyciagam rękę przed siebie aby kulka wpadla w skupisko chakry

Offline

 

#114 2012-07-20 02:12:17

 Kemi

Zbyszek

6768694
Skąd: Wo-hoo
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 467
Punktów :   
Wiek: 18
Skąd: z domu
Wioska: Ukrytego Majonezu

Re: My little story...

(CZEŚĆ KUTASY! DOBIJAAAM!)

Caine

Jak gdyby nigdy nic, przypadkowo, przez pomyłkę... Jakoś znajduję się w samym środku zamieszania i patrzę jak głupek na mordujących się ludzi

*Eee...?*

-Co to ma być? Za dużo prochów zabrałem czy co...?

Zastanawia się przez chwilę, jak głupi narkoman, po czym jednak łapie, że to nie są żarty, ale jakoś nie rusza się z miejsca i stoi w dość widocznym miejscu na polu bitwy

*Ej kurwa... Nie lepiej było pogadać przy kielichu* - niestety nie mówi tego na głos, a może to i źle

Ostatnio edytowany przez Kemi (2012-07-20 02:12:44)


_________________________________________________________________________________________

I'm calling now... The demon inside me... inside my veins, he is ripping it out!
http://images47.fotosik.pl/1469/99cd7a6ba29cfa19.png

Offline

 

#115 2012-07-21 20:25:43

 Werox

Sannin http://i232.photobucket.com/albums/ee303/zonei/Naruto/Animacionizkierda.gif

3555328
Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 1827
Punktów :   

Re: My little story...

Cain
Skąd on się tu wziął i dlaczego jest Konopianczykiem xD(czyli Caine i jego historia Skąd ja się tu wziąłem xD)
Wszystkie akcje przedstawione w spoilerze nie są fikcją. Ta historia miała miejsce, gdy wszyscy byli jeszcze małymi szczylami...

Spoiler:

- Uciekaj! - dobiegały skądś krzyki jakiejś kobiety
Płonący obraz wioski Tsuchigumo, łzy, które same cisną się do oczu zalewając
i tak już zamglony dymami płonących domów widok Mosaru.

Mosaru, głowa rodu, ojciec Caine'a i Misariyu teraz staje przed wyborem.
W głowie kotłowało mu się niemiłosiernie, dodatkowo te krzyki jego braci i sióstr,
którzy ewakuowali się z zawalających się budynków wcale nie pomagały mu w wyborze.

Jedna myśl, impuls, lekki przebłysk i Mosaru wiedział co musi zrobić.
Wracam! - pomyślał przelotnie
Nie zostawię swoich dzieci na pastwę losu, jeżeli czegoś nie zrobię, spłoną w tej
bezcelowej pożodze.
Odwrócił się na pięcie i pognał do walącego się ratusza i skarbca rodu.
Kolumny podtrzymujące strop paliły się żywo, kilka z nich już runęło, groźba zawalenia się
sporego gmachu była olbrzymia, ale ona jako głowa rodu musiał dawać przykład, pokazać,
że nawet w obliczu śmierci i ognia ludzie zdolni są do heroicznych czynów.

Wparował do ratusza, otworzywszy wcześniej drewniane, nagrzane drzwi kopniakiem,
dym i smród spalenizny gryzł jego zmysły. Bez zastanowienia wbiegł po schodach na górne
piętro, gdzie mieściły się budynki dla służby i przedstawicieli rodu.

Patrzył na tabliczki pozawieszane przed każdym z mieszkań i liczył cicho szepcząc
- jedna... druga... trzecia...
W końcu zatrzymał się przy tabliczce z numerem "14" - "Mieszkanie Państwa Mosaru i Kirenai"
Znów mocny kopniak, lecz te sfatygowane drzwi były lepiej przymocowane, niż stare sypiące
się już drzwi ratusza.
Powtórzył kopnięcia kilkakrotnie aż w końcu żelazne zawiasy drzwi puściły.
Ciężkie drewniane drzwi uderzyły z głośnym stukotem o podłogę, obraz płonącego mieszkania
i wszystkiego, co zbudował wysiłkiem i ciężka pracą znów zaczął wyciskać mu łzy z oczu.
Nie ma na to czasu! - zganił się w myślach Mosaru.

- Caine! Misariyu! - Krzyczał z całych sił, po czym nasłuchiwał uważnie.
Nic...
Jeszcze raz! Oni muszą żyć, MUSZĄ!
- CAINE! MISARIYU! Odpowiedzcie! Gdzie jesteście!? - krzyk przeszedł w gardłowy ryk
drażniąc tchawicę i gardło Mosaru, który i tak nie zamierzał się poddać.

Zabarykadowane ciężką komodą drzwi do łazienki były niemożliwe do sforsowania. Lecz to
jedyne miejsce, gdzie dzieci mogły w miarę bezpiecznie się ukryć.
Nagle do jego uszu doszedł głuchy stukot pukania w drzwi.
Zaczął nasłuchiwać uważniej, ale trzaski płonącego drewna skutecznie to uniemożliwiały
pomimo tego zlokalizował źródło dźwięku

- TAK! To z łazienki! - krzyknął jak obłąkany, który właśnie zobaczył światło dzienne
po kilkunastoletniej pracy w podziemiach.

- DOTON: DORYO DANGO! - zakrzyknął i złożył dłonie w odpowiednie pieczęci, uformował mały
odłamek skalny i rzucił nim w futrynę drzwi.
Drewniane drzwi ze wzmacnianą żelaznymi wiązaniami futryną ustąpiły sile jutsu Mosaru.
Futryna poszła w drzazgi.
Jedno silne kopnięcie i drzwi spadły z łoskotem. Ojciec bez namysłu wparował do środka

- Caine! Misariyu! Jak się cieszę!... - łzy napłynęły mu do oczu, wypowiedział to zdanie szlochając

Cichy głos Caine'a zdradził jego wyczerpanie i otumanienie dymem i popiołami
- Tato! przyszedłeś!
- Zawsze przyjdę! - powiedział wzruszony Mosaru już nie hamując już łez.
- Tato... Misariyu straciła przytomność, musimy stąd wyjść... - powiedział cienkim głosikiem Caine

Mosaru zareagował błyskawicznie, znany był w całym rodzie z dużej siły, objął ramionami
oboje swoich dzieci i wybiegł z palącego i zawalającego się coraz bardziej ratusza.
Nagle, gdy miał już wychodzić, spopielony strop runął wzniecając tumany kurzu i popiołu, blokując
tym jednocześnie jedyną drogę wyjścia.

- Przez Okno! Na górnym piętrze - Zakrzyknął któryś ze shinobi z Konohy, którzy przybyli na pomoc.
Po tych słowach bez zbędnego myślenia Mosaru wbiegł po schodach z powrotem i podszedł do okna.
Do ziemi dzieliło go dobre 12 metrów - taka wysokość nie pozwalała mu wyskoczyć trzymając
jednocześnie swoje dzieci.

W całym tym zamieszaniu usłyszał jedynie ciche słowa, ziemia zadrżała, a przed nim rozpościerały
się szerokie schody z ziemi, wytworzone jedną z technik Doton'u.
Mosaru uśmiechnął się mimowolnie i zbiegł po schodach tym samym ratując życie swoich dzieci.
Shinobi uśmiechnął się również widząc szczere łzy szczęścia ojca, po chwili jednak pobiegł
ratować innych.

Pożar podłożony przez sabotażystów z Kirigakure strawił wszystkie budynki rodu. Ocaleni
schronili się w wiosce Konohagakure, gdzie obiecano im pomoc i wyżywienie.
- Dzisiaj dzień narady. - Powiedział ze wzruszeniem Mosaru do swojego 70-letniego ojca
- Spokojnie chłopcze, są na tym świecie jeszcze ludzie, których interesuje los słabszych.
Powiedział starzec.
Po której rozmowie o tym co zaszło ze swoim ojcem, obaj mężczyźni udali się do starego magazynu,
który tymczasowo był ośrodkiem ocalonych z pożaru.

Wszyscy rozsiedli się już wygodnie i tylko czekali na przybycie głowy rodu.
Mosaru zajął należne mu miejsce na głównym placu i chwilę przygotowując się zaczął obrady.
- A więc Wioska Liścia nie może nas dłużej utrzymywać ze względu na rosnące niezadowolnie w wiosce. -
powiedział beznamiętnie Mosaru
Szepty w sali zdradziły obawę reszty braci.
Chcąc uspokoić tłum Mosaru uderzył otwartą pięścią o zimną drewnianą posadzkę głównego placu.
Gwar ustał.
- Jak już wcześniej mówiliśmy, trzeba będzie wykonać rytuał, to nasza jedyna nadzieja...
Tłum siedział teraz z szeroko otworzonymi ustami, wgapiając się z przerażeniem w wodza.
- To niemoralne! Nie robiono tego od przeszło tysiącleci! To ostateczna metoda!... - odezwał się jeden z przybyłych
- Tak... ale to jest wyjątkowa sytuacja. - odpowiedział zimno Mosaru
- Ale... ale... kto będzie nosicielem. - Zapytał drżącym głosem jeden z przedstawcieli.
Mosaru opuścił głowę.
Inny z przedstawicieli dodał.
- Według tradycji nosicielem musi być pierworodny syn wodza wioski...
Reszta ludzi zamarła w śmiertelnym milczeniu patrząc się z litością na Mosaru
Nikt jednak nie zobaczył łez w jego oczach, które jednak sam szybko odgonił
Podniósł głowę stanowczo i odpowiedział jednym tchnieniem.
- Tak... to będzie Caine, mój syn.
Przełknął z trudem narastającą gulę w gardle i dodał po chwili do skupionego na jego osobie ludu
- Odprawimy rytuał dzisiejszej nocy, dla nas wszystkich to bolesne, ale To może okazać się jedyną drogą ratunku...
mówił coraz bardziej drżącym głosem, w końcu nie wytrzymał, wstał i wyszedł ze "sali obrad", a tłum jedynie wodził za nim
wzrokiem jak grupa bezmózgich zombie, którym nagle zaproponowano dar rozumu.

Starzec, ojciec Mosaru już czekał na zewnątrz.
- To jedyne wyjście... - przemówił po chwili
Mosaru odwrócił się do niego.
- To jest złe... to niewiarygodne... nie wybaczę sobie tego... - mówił ledwo hamując łzy ojciec Caine'a
- Ale to nadal jedyny dobry wybór, zło w tym wypadku jest uzasadnione... wracaj do domu, prześpij się
i pobądź z dziećmi, a gdy nadejdzie czas weź ze sobą Caine'a i przyprowadź go do świątyni, ja zajmę się resztą.

Starzec wszedł do sali obrad, aby Mosaru mógł pobyć chwilę sam ze sobą, po chwili skierował się w stronę domu.

Caine i Misariyu już smacznie chrapali w lokum otrzymanym od Konohy. Mosaru ułożył się obok nich i objął ję.
- Kocham was... - wyszeptał i zasnął.

W nocy zbudził Caine'a, który przeciągając się bezrozumnie patrzył na ojca w bezgłośnym "O co chodzi, tato?"
- Chodź synu, tej nocy przysłużysz się całemu rodowi. - powiedział cicho, ukrywając ból.
12-letni chłopiec uśmiechnął się wesoło na myśl o pomocy rodowi.
- Mogę pomóc nam wszystkim? SUPER! - żwawo ubrał się i dołączył do ojca, który wychodził z domu.
Obaj poszli w milczeniu w stronę świątyni. Caine przyglądał się ojcu, lecz nic z niego nie wyczytał, po chwili dał sobie spokój i uśmiechał się sam do siebie na myśl o pomocy rodowi.

Ciemność rozświetlana jedynie przez blade, czerwone światło lampek w świątyni otaczała 12 kapłanów i stojącego przy drzwiach Ojca Mosaru. Po chwili drzwi wpuściły do świątyni światło księżyca, by znów się zamknąć i pozwolić wkroczyć ciemności.
Mosaru zauważył wyrysowane na środku symbole i zabitego cielaka, z którego jeszcze żywo sączyła się krew. Był to dość makabryczny obraz.
Caine tylko spojrzał przelotnie na ojca i powiedział cicho
- Tato... a co my będziemy robić?
Mosaru spuścił głowę i pozwolił ostatnim resztkom nadziei na jakikolwiek ratunek odpłynąć, nawet jakiś meteor, który mógłby uderzyć w świątynię
zmieniłby oblicze sytuacji.
Podniósł lekko szarpiącego się syna i zszedł z nim powoli po schodach. Ustawił go w środku koła z wyrysowanymi symbolami i smutnie kiwnął głową
do kapłanów.
- Tato?... Tato co się dzieje?
Mosaru szybko wyskoczył z kręgu, pozostawiając tam Caine'a. Kapłani błyskawicznie zamknęli barierę wkoło kręgu runicznego. Zanim Caine zdążył
się zorientować był już uwięziony. Próbował wybiec poza okrąg do swojego oddalającego się z opuszczoną głową ojca, ciemność skrywała wyraz twarzy Mosaru
- TATO! - zakrzyknął smutnie Caine
- TATO, nie zostawiaj mnie!! - Krzyczał zdzierając sobie boleśnie gardło.
Nagle jednak coś przeszyło go jakby jakaś błyskawica przebiegająca wzdłuż kręgosłupa, stał sparaliżowany, słuchając modłów kapłanów.
Twarz skamieniała w bezgłośnym krzyku, szeroko otworzonych oczu. Jakaś nieznana siła odwróciła go w kierunku środka koła.
- Nie zabijajcie mnie... - wyszeptał jeszcze niedosłyszalnie chłopiec.
Ziemia w środku koła zamieniła się w metaliczną, połyskującą materię. Bariera zamieniła się w obraz jaskini, wszystko wewnątrz płonęło.
Nie mógł już zobaczyć kapłanów i swojego ojca, słyszał tylko fanatyczne głosy modlitw.
Dostrzegł jakiś kształt w oddali, który coraz bardziej się do niego zbliżał, aż podszedł pokonując mgłę do niego na odległość kilku metrów.
To była kobieta, chociaż w niczym nie przypominała człowieka. Dostrzegalne piersi i kształt poszczególnych części ciała - na podstawie tego można było zdefiniować płeć. Na twarzy jednak nosiła maskę, drewnianą, twardą surową maskę, z wyciętymi wcięciami na oczy. jej ciało pokryte było metaliczną substancją, która przypominała czarny metal. Była jednocześnie piękna i przerażająca. W końcu szumiącą ciszę przerwał jej melodyjny, hipnotyzujący głos.
- Zgubiłeś się chłopcze?
Caine'a zamurowało, nie mógł się poruszyć, gardło miał zaciśnięte jakby ktoś go dusił.
- Ja... ja...
Istota rozejrzała się dokoła.
- Jestem tutaj, bo ktoś tego chciał... Wy tego chcieliście... zwróciła się do ściany w jaskini...
Po jej głosie można było poznać, że jest rozbawiona i rozgniewana na raz. Pośród śmiechów powiedziała:
- Wy... śmiertelne kundle, których dusze będą wiecznie płonąć, za to co robicie... Ha ha ha...
Nagle czyjś głos przemówił, nie wiadomo skąd.
- Diablico, ofiarujemy Ci tego oto pierworodnego syna naszego, przyjmij go i spraw by dojrzał w Twoich objęciach.
Diablica ryknęła paranoicznym śmiechem
- Oddajecie mi dziecko!?
Caine stał nadal jak słup soli, wpatrując się w istotę.
Diablica po chwili odwrociła do niego twarz.
- Chłopcze, przykro mi, ale będę musiała pokazać Ci ból, który rządzi tym światem...
W jej głosie dało rozpoznać się nutkę gniewu pośród rozbawienia
- Twoja dusza będzie należeć do mnie... Zabawię się z nią w piekielnych odmętach.
- Ja... ja...
- Caine nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa, nagle powietrze stało się niezwykle duszące.
Głos ze ściany rozbrzmiał ponownie:
- Podaj nam tylko swoje imię, diablico!
Ta prychnęła śmiechem i bez zastanawiania się podała, to czego chcieli i podeszła z maską na twarzy zwróconą w stronę chłopca.
- Shakhael...
Teraz patrzyła na niego swoimi świdrującymi, pobłyskującymi złowieszczo, czarnymi oczami.
Caine dostrzegał ją teraz bardziej dokładnie, miała kruczoczarne długie włosy, nie miała jednego zapachu, pachniała wszystkimi znanymi jemu zapachami, nie mógł
tego określić. Jej ciało pokryte czarnymi płytami emanowało złem, czarne dymy, które ją otaczały kąsały skórę Caine'a jak stado wściekłych os.
- Jesteś mój... - przemówiła, a jej maska zaczeła się powoli zsuwać z jej twarzy.
Wyraz twarzy Caine'a pokazywał niebywałe przerażenie chłopca, oczy szeroko otworzone jak spodki, usta w przerażeniu, łzy kapały mu z podbródka na surową ziemię jaskini
- Czym Ty jesteś... - wyjąkał nadal sparaliżowany.
- Jestem wszystkim... jestem... zmianą... - Powiedziała chrapliwym głosem kobieta i założyła mu powoli maskę.
Nagle poczuł ukłucie w piersi, na wysokości serca, przez założoną maskę, przez szpary wycięte, specjalnie by coś widzieć ujrzał jak istota gryzie go w klatkę piersiową.
po chwili wypowiedziała szepczącym, złowieszczym głosem
- Teraz jesteś mój...
I ryknęła obłędnym śmiechem.

- FUUJIN! KARYOKI O DAMA! Jutsu piekielnych sideł! PIECZĘTOWANIE! - usłyszał Caine głos ze ściany, lecz już mdlał, odpływał w krainę ciemności
wiedział, że nic go nie uratuje, słyszał tylko paranoiczny śmiech diabła i... odszedł... zobaczył siebie z perspektywy innej osoby, jakby stał obok. Osoba ta patrzyła na niego i mówiła powoli i spokojnie:
- To uczyni Cię silnym. Tym pokonasz wszystkie swe lęki, bądźmy... stańmy się... - reszty nie usłyszał, odpłynął

- Rytuał zakończony. - oznajmił jeden z kapłanów
Zapłakana twarz Mosaru zaczęła tulić blade, nieprzytomne ciało syna, na jego klatce piersiowej widział dziwne diaboliczne znaki i bliznę jakby ugryzienie. I gwiazdę, pentagram.
- Dlaczego to musiało stać się właśnie nam? Dlaczego? - mówił zdruzgotany ojciec przeklętego dziecka.
Ojciec Mosaru przemówił po chwili:
- Caine jest silny, przeżyje... musi przeżyć.
Ciężkie łzy kapały na drewnianą posadzkę z cichymi uderzeniami
- Dziecko! Usłysz mnie!... - mówił paranoicznie.
Przełknął ciężko ślinę i zawył dziko, jak ojciec po utracie ukochanego dziecka.
Nagle dosłyszał cichy głos syna:
- Tato? gdzie jesteśmy?
Mosaru uśmiechnął się bladym, lecz szczerym, bolesnym uśmiechem
- W domu, dziecko... w domu.

All rights reserved by Kemi(dopisek redaktora naczelnego, Mistrza Gry Werox'a I Pięknego)

MG pozwolił na posiadanie mocy demona, wszystkie skargi proszę kontaktować z nim... xD

Mijały dni i tygodnie, a biedny Caine rozmyślał…
*Co to było… Boję się…*
Za każdym razem, kiedy nasz bohater pomyślał o demonie w sobie robiło mu się nie dobrze… Przez 3 lata jego klan prosperował świetnie, mieli pieniądze, jedzenie, picie, jednym słowem żyli jak królowie. Jedyne co było im w głowie to pieniądze, nic poza tym. Niestety demon w ciele Caine'a stał się coraz bardziej natrętny. Na każdym kroku próbował go kontrolować i nie dawał za wygraną… Biedny chłopak, nie mógł już dłużej tego wytrzymać… Nie dość, że był nieziemsko wkurwiony na demona to na dodatek samo patrzenie na członków klanu sprawiało, że mało co a nie wyrzygał resztek obiadu… I nieważne czy był to jego ojciec czy jakaś daleka krewna. Nazwa klanu wzbierała w nim najgorsze uczucia… Wtedy podjął jedyną i słuszną, tak wtedy myślał, decyzję. Postanowił odejść z wioski, żeby zarobić pieniądze oraz nauczyć się panować nad swoją mocą. Poprzysiągł wtedy, że rozpierdoli klan i odbuduje go. Wiedział, że to może być trudne, ale jak sam stwierdził: -Jestem kurwa inteligentny i sobie poradzę. Wyruszył w podróż… W podróż fizyczną, a zarazem metafizyczną. Wyruszył w poszukiwaniu wiedzy, umiejętności i własnego ja…
Był przy bramie, gdy pojawił się przy nim jakiś nieznajomy. Młody się wystraszył, że to ktoś z klanu… Demon wyczuł strach i już chciał przejąć kontrolę. Wtedy nieznajomy położył rękę na głowie młodzieńca. Demon momentalnie się uspokoił. Młodzieniec jeszcze wtedy nie wiedział, że mężczyzna to przyszły Hokage… Zszokowany Caine nie wiedział co powiedzieć tylko patrzył na mężczyznę… Mężczyzna stał i patrzył za bramę, nie zaszczycił chłopca nawet spojrzeniem…
-Nie bój się chłopcze. Twój klan jest złym nasieniem… Ty, pozwolę sobie rzec, jesteś odmieńcem… Nie pasujesz do klanu, jesteś nazbyt miły, sympatyczny i altruistyczny… Niestety jest w tobie demon… Nie wiem czy go kiedykolwiek okiełznasz, ale wiec jedno. Jeśli będziesz potrzebował jakiejś pomocy, zwróć się do mnie. Możliwe, że nikt cię nie skojarzy, wtedy pytaj o Werox’a
Mężczyzna spojrzał na chłopca i się uśmiechnął… Caine odwzajemnił uśmiech… Chciał coś powiedzieć, ale w momencie, gdy zamrugał mężczyzna zniknął… Zniknął tak jak znika wydmuchiwane powietrze zimą, momentalnie i niewiadomo dokąd…
Bohater poczuł się szczęśliwy… Wiedział, że jak będzie chciał wrócić to ktoś mu pomoże… I tak oto nasz bohater wyruszył w swoją wędrówkę…
Gdy tylko młodzieniec wyszedł z wioski w jego klanie stało się coś złego, jednym słowem moc opuściła klan. Wszyscy zaczęli tracić pieniądze w niesamowitym tempie. Jedzenie i pice znikało równie szybko co pieniądze. Klan Tsuchigumo zaczął rabować innych ludzi, gwałcić i mordować… Po paru tygodniach, gdy owe uczynki nasiliły się na taką skalę, że wiele ludzi zgłaszało się o pomoc do Hokage… Wtedy wioska podjęła decyzję, żeby jeden członek rady przemówił im do rozsądku. Pewna osoba z rady zgłosiła się do wykonania zadania i wyruszyła na spotkanie z głową klanu Tsuchigumo. Osobą, która wyruszyła był Werox, Hokage powiedział mu, że ma spróbować rozwiązać polubownie sprawę, ale jeśli… Gdy chciał dokończyć jego wychowanek mu przerwał powiedział, że wie co należy zrobić… 3 Hokage świetnie rozumiał młodego Werox’a… Sam za młody był tak samo inteligentny i widział co należy zrobić dla dobra wioski… Spotkanie przebiegło spokojnie. Pan Mosaru, był bardzo zdenerwowany podczas spotkania. Rzucał obelgami jak tak można traktować szanowany ród Tsuchigumo. Kazał wyrzucić Werox’a ze swojego domu, jednak ten zniknął równie szybko co się pojawił… Tego samego dnia przyszły Hokage podjął decyzję… Poszedł do, osoby odpowiedzialnej za siły specjalne ANBU, Danzou Shimury.
„Szefuncio” po wysłuchaniu opowieści, wiedział jak szybko i po cichu zlikwidować klan Tsuchigumo. Wieczorem wysłał pięciu swoich najlepszych ludzi do „wyczyszczenia”, jak sam stwierdził: „Tych nic nie wartych kupek gówna.”. I w ten sposób wielki ród Tsuchigumo został unicestwiony w jeden dzień. Dzień ten został nazwany przez Werox’a Krwawą Nocą Upadłych Demonów. Nikt nie widział dlaczego, ludzie myśleli, że chodzi o to że owy klan zachowywał się jak opętany. On jeden wiedział dlaczego należało tak nazwać ten dzień… On jeden.
W miesiąc po tym incydencie wszyscy zapomnieli o owym klanie… Ludzie żyli w spokoju i szczęśliwie… I tak jest do czasów obecnych.
Ale.. Nasza historia na tym się nie kończy… Co działo się z naszym bohaterem przez ten czas?
On, moi drodzy wędrował… Tułał się po świecie, żeby móc wrócić po prawie trzech latach…
Przez 1 miesiąc wędrował bez celu. Demon mu się naprzykrzał, a gdy spał kopulowali razem, to był sen, ale jakże realistyczny… Pewnej nocy nie miał tego perwersyjnego snu, za to widział demona jak kontaktuje się z kimś. Nie widział co zrobić i próbował to wymazać. Następnego ranku gdy się obudził poczuł się „mądrzejszy”. Zauważył na polu jakiegoś kucającego człowieka, któremu było widać pół dupy. Pomyślał wtedy: „Podnieś portki śmierdzący gnojku!”. Mężczyzna podniósł głowę, spojrzał we wszystkie strony, ze strachem podniósł spodnie i uciekł. Bohater nie wiedział co się dzieje, w głowie usłyszał: „Jakim cudem, możesz kontrolować moją moc?! Ty mały gnojku!!” Mimo, że demon był na Caine'a wkurzony wytłumaczył mu co to za moc. Caine najpierw wypróbował to na przypadkowych dziewczynach mówiąc: „Rozbieraj się, albo rozsadzę ci mózg od zewnątrz!”. Naoglądał się sporo nagich ciał, ale postanowił spoważnieć i skontaktować się z kimś kto powiedział, że mu zawsze pomoże…
Werox siedział w swoim fotelu w domu i rozmyślał nad tym co by sobie zrobić na śniadania, gdy w głowie usłyszał:
-Pan Werox? Czy Pan mnie słyszy?
-Woooo… Co jest grane?!
-Udało się!! Skontaktowałem się z panem za pomocą mocy demona! Nie wiem jak mi się udało je posiąść, ale teraz mogę z Panem rozmawiać…
-Niesamowite… To ty jesteś tym dzieciakiem co miesiąc temu uciekł? Caine, prawda?
-Tak, tak! Chciałbym o coś Pana prosić…
-Oczywiście, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć…
-Co takiego?
-Twój klan został usunięty… Niestety nie chciał się poddać dobrowolnie… Twoja rodzina… Nikt nie przeżył…
-Jakoś to mnie nie rusza… – powiedział Caine, myśląc jednocześnie: „Ciekawe czy to ja się zmieniłem, czy to demon tak na mnie działa? Zresztą co by nie było zrobili coś czego im nie wybaczę… Zresztą to już jest nie ważne… Oni nie żyją, a ja mam się świetnie…”
-Rozumiem…Wiedziałem, że jesteś inny…
-Powiedzmy… Nieważne… Mam prośbę… Czy wie Pan w jaki sposób mogę okiełznać tego demona? Może mi Pan pomóc?
-Demoniczne Pakty, to bardzo potężne techniki… Nie da się nad nimi w pełni kontrolować, ba, czasami traci się kontrole na zawszę… Na szczęście można w pewnym stopniu okiełznać ich moce, także nie będą mogły wyssać twojej duszy do końca… Zaraz, zaraz… Minął miesiąc odkąd cię nie ma… Demon posiadł jakąś 1/10 twoją duszy… Nie jest tak źle… Zanim się nauczysz techniki będzie to jakieś 4/10… Czyli jednym słowem będziesz miał większa kontrolę, jednakże nie jest to łatwa moc, także nawet wtedy możesz stracić kontrolę, na szczęście tylko na jakiś czas… Jego moc będzie się nasilać cały czas… Będziesz musiał uważać…
-Lepszy cyc, niż nic, jak to mówią… Nieprawdaż?
-Hahaha. Oj tak, oj tak. Pomogę Ci. Skontaktuj się ze mną jutro o 7.
-Tak jest!
I tak o to nasz bohater zaczął morderczy trening z swoim nowym Sen-sei Werox’em
Przez 3 lata Caine nauczył się więcej niż przez całe życie. Jego treningi z dnia na dzień były coraz bardziej mordercze. Trenował i zwiedzał. Zna świetnie geografię całego globu. Jego treningi składały się z pompek, biegów i innych monotonnych ćwiczeń… poznawał też techniki, które nie za bardzo lubił, ponieważ wolał walkę w zwarciu…
Caine nauczył się całego Dotona. Poznał 2 żywioł Suitona i nauczył się Bakushi shouha oraz Mizu Bunshin no Jutsu. Jest wyspecjalizowany w walce Taijutsu. Jest szybki i silny. Jego techniki Ninjutsu są bardzo słabe, nawet chujowe… Najbardziej wyspecjalizował się w tworzeniu pancerza ziemi, a reszta wychodzi jako tako… Potrafi: Konoha Reppuu, Sennen Goroshi, Konoha senpuu, Dynamic Estry, Konoha Dai senpuu, Konoha Shoufuu, Konoha Gouriki Senpuu, Konoha Kage Buyou, Konoha DaiSenkou, Tsuuten Kyaku, Hayabusa Otoshi, Hando Ouda, Seishun furu pawaa.
Wiele tych technik, oparł na walce włócznią i je połączył.
Gdy wpada w szał bitewny i demon przejmuje nad nim kontrolę ma coś w rodzaju 8 bram. Są one nieco słabsze, ale Caine staje się szybszy i silniejszy…
Po 3 latach bohater postanawia wrócić… Gdy wraca widzi walki jakiś kolesi…
*Co to za ludzie? Co się dzieje w tej zasranej wiosce?*
W tym samym momencie obok niego pojawia się Werox.
-Long time not see… Caine

Jaho
Używasz dwóch mieczy na raz i twój lód z 1 miecza, wzmocniony ziemią z 2 miecza cudem zatrzymuje wiatr. Ty sam zamrażasz ziemie pod sobą. Nie możesz się ruszać… Przeciwniczka zaczyna robić jakieś pieczęcie… Tym razem masz przejebane. Leci w twoją stronę ogromny słup ognia.

Ishi
Rzuciłeś razem z klonem linkami. Spaliliście wszystkie kukły, tak wam się wydawało. Zaatakowałeś przeciwniczkę, a klon wyczekał momentu i zaatakował kukłę w miejsce serca. Myślałeś, że macie już spokój jednak kukła znikła jak klon. Masz zonka rozglądasz się dookoła i w ostatnim momencie robisz unik przed jakimś żelaznym prętem. Przeciwniczka widocznie podmienił się z kukłami i teraz na ciebie naciera. Kobieta jest bardzo szybko robisz uniki, ale nie masz okazji do ataku… Nadmiar złego klon nie może zaatakować, bo sam ma problemy z jakimś metalowym krokodylem ziejącym ogniem…

Kylar
Zrobiłeś klony, które zaczęły walczyć z olbrzymami. Zaatakowałeś kolesia. Chiałeś zrobić mega combos, ale po pierwszej technice koleś się rozpadł na części… Jego płaszcz poleciał 10 metrów dalej. Dookoła Ciebie leżą części ciała. Myślisz: „Fajnie pokonałem cwela…”
I w tym momencie wszystkie części ciała oprócz głowy, która prawdopodobnie jest w płaszczu, pełzną w twoją stronę. Twoje klony nie dają rady z olbrzymami…

PS. Podpowiedź: Jak zabija się zombi? No właśnie…

Ahani
Kulka wpadła w skupisko chabry rasengana…
-Tyy…. Mmmaaa-łłłłyyyy… gggggnojku… Cooooo… tyyyyyy… sssssoobie… wwwwwwyyyyyobrażasz…!
Jebnąłeś w ziemie rasem. Patrzysz się na miejsce swojego ataku jest dziura, a po przeciwniku nic nie zostało. Masz już odejść gdy przed sobą widzisz fioletową papkę(Jak Muk z Pokemon’ów xD).
-Tego już za wiele…
Fioletowa papka toczy się na Ciebie, wyczuwasz morderczy instynkt galaretki xD

Ostatnio edytowany przez Werox (2012-07-21 21:19:12)


http://pablort.com/imagenes_divertidas/gif-naruto/minato20rasenga20gif.gif
"Cień ognia oświetla wioskę."
Kemi to cipa xD

Offline

 

#116 2012-07-21 21:54:44

 Kemi

Zbyszek

6768694
Skąd: Wo-hoo
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 467
Punktów :   
Wiek: 18
Skąd: z domu
Wioska: Ukrytego Majonezu

Re: My little story...

Caine

Caine odwrócił się i zobaczył Werox'a.

-S-... Sen-sei? Co Ty tu...? - powiedział nie dowierzając własnym oczom. Ale uśmiechnął się szeroko i powitał go machnięciem dłoni, po chwili wskazał zamieszanie na polu walki:

-Nieważne... Spójrz tam...

*Co on tutaj może robić?* - pomyślał przelotnie.


_________________________________________________________________________________________

I'm calling now... The demon inside me... inside my veins, he is ripping it out!
http://images47.fotosik.pl/1469/99cd7a6ba29cfa19.png

Offline

 

#117 2012-07-21 22:05:49

Evan

Boski Modo http://img24.imageshack.us/img24/4954/narutosage.gif

6078035
Zarejestrowany: 2009-04-22
Posty: 1268
Punktów :   
Wiek: Achtzehn
Skąd: się to wzięło?
Wioska: Guess, biatch

Re: My little story...

Kylar

* To pełznie. Dziwne. Coś musi to kontrolować, a że tu nie ma głowy... jest w płaszczu. Jestem genialny... a nie, czekaj. *

Staram się uniknąć poruszających się kończyn przeciwnika i podbiegam do płaszcza. Nakłuwam go wakizashi, później butuję z glana, a na końcu uderzam najmocniejszym Katonem jakiego znam (Dai Endan bodaj).
Rozglądam się dookoła, patrząc czy to coś dało.


______________________________________________________________________________________

http://th05.deviantart.net/fs71/200H/i/2013/070/6/6/laxus_fairytail__8_by_bmgoomes-d5xptdk.jpg

Could you have rode there with them?
Would you have joined their march?
Or would you have them ride on?
Away into the dark?

Offline

 

#118 2012-07-22 15:39:42

 LeafPL

PBF Masterhttp://img371.imageshack.us/img371/9632/gaaragifvh4.gif

2158265
Zarejestrowany: 2009-03-21
Posty: 1562
Punktów :   

Re: My little story...

Ishi
*No kurwa ile ona tego ma*
podczas uników przyogotowuje se kawarimi potem cofam unikając gdy odejdziemy na jakieś 5m używam go i nacieram na nią z kunai w obu rękach


http://onepiece.com.pl/Quiz/Zoro.png

Offline

 

#119 2012-07-22 22:32:18

 Ahani

Administratorhttp://img373.imageshack.us/img373/2657/itachi1jx6gs9.gif

1062929
Zarejestrowany: 2008-12-20
Posty: 1620
Punktów :   12 

Re: My little story...

Ahani


wyłączam saga,
-zjem Cie:D

Zamieniam się w ogień  i idę w stronę kupy

wchodzę w nią i tworzę potężny wybuch ognia

-hmmmm, nie taki zły.... xD

Offline

 

#120 2012-07-23 16:16:57

 Werox

Sannin http://i232.photobucket.com/albums/ee303/zonei/Naruto/Animacionizkierda.gif

3555328
Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 1827
Punktów :   

Re: My little story...

Walki skończyły się około 19:30 xD

Jaho
Pakujesz resztę swojej chabry w obronę i kontratak… Formujesz lód i umacniasz go wałem ziemi. Ogień przywala w epicką obronę. Lód się rozmraża w mgnieniu oka, wał ziemi zatrzymuje lód, ale zostaje tylko centymetrowa ścianka, która się rozsypuje. Twoja przeciwniczka się tego nie spodziewała. W ten atak włożyła prawię całą chakre jaka jej została. Nie dałeś jej czasu do namysłu. Wystrzeliłeś z miecza 5 żywiołów jeden po drugim. Atak był niesamowity. Zabiłeś przeciwniczkę, niestety zużyłeś tyle chabry, ze zemdlałeś i zapadłeś w śpiączkę.
(Jaho jak wrócisz spod latarni to się ockniesz xD)


Kylar
Poszedłeś do głowy, ręce przeciwnika złapały cię za nogi i zaczęły wbijać w nie palce. Czujesz ogromny ból, ale twój cel jest tak niedaleko… Jesteś już blisko głowy. Nakłuwasz ją wakizashi. Niestety nie możesz jej kopnąć, bo bolą cię nogi. Nakłuwasz głowę jeszcze raz. Trzymające cię ręce puszczają. Jesteś z siebie dumny, ale w razie czego przypalasz jeszcze głowę. Twoje klony utrzymywały gigantów, aż do końca. Giganci znikli. Ręce, nogi i tors przeciwnika również. Z głowy został popiół. W pewnym momencie ziemia się zatrzęsła. Nogi cię tak cholernie bolą, że upadasz. Z resztek głowy zaczęła ulatniać się fioletowa chakra. Przed Tobą uformował się dwuogoniasty demon. Masz wielkiego zonka. Nie wiesz co zrobić. Wtedy przed tobą pojawia się 6 osób. Jeden z nich ma jakąś wielką gurdę.
-Szybko! Pieczętować go!
Zastanawiasz się skąd ludzie wiedzieli, że koleś ma demona.
-To Werox im powiedział, że walczysz z Jinchuriki.
Odwracasz głowę w lewo. Widzisz jakąś kobietę. Wysoka, szczupła brunetka. Ma zielone oczy, mały nos i owalną twarz.
-Twoja noga wygląda paskudnie.
Kobieta do Ciebie podchodzi i zaczyna cię leczyć. W tym samym czasie drużyna pieczętująca zaczyna pieczętować demona.
-Dziękuję.
Uśmiechnęła się do Ciebie.
-Nie ma sprawy. Miałeś dużo szczęścia podczas tej walki… Wykazałeś się też dużą inteligencją…
Zatkało cię
-…eee… dzięki… um… możesz mi zdradzić swoje imię?
-Tak… Jestem Mi…eee… to znaczy jestem Tamafune Ishinomori.
*Pojebało ją?! xD Co to za imię i nazwisko?! xD*
-Miło mi… jestem…
-Wiem kim jesteś. :]
Kobieta uleczyła ci nogą.
-Pani Tamafune, skończyliśmy pieczętować demona.
-Świetnie. No cóż. Na nas już pora. Do zobaczenia Kylar’ze.
Kobieta razem z drużyną pieczętująca pobiegła do wioski.
Wstałeś i rozejrzałeś się dookoła. Popatrzyłeś na gwiazdy, bo dostałeś jakiejś zamuły. Rozglądałeś się po dachach i w pewnym momencie zobaczyłeś Werox’a z jakimś mrocznym typem. Mroczniejszym od ciebie.
*Co to za frajer? A jebać go. Idę poszukać tej…eee…o! Tamafune…*
Szedłeś po wiosce aż w końcu znalazłeś ją w barze jak piła sake… była sama…
Podszedłeś do niej.
-Witaj Tamafune.
-Kylar? Co tu robisz…?
-Umm… Szedłem do domu i cię zauważyłem…
Skłamałeś szybko.
-No dobra. Może się przysiądziesz?
-Z chęcią.
Zaczęliście pić sake i rozmawiać.
(Napisz rozmowę, bo mi się nie chce xD)
W pewnym momencie zauważyłeś Werox’a znowu z tym mrocznym chujem…
-Yyy… Przepraszam Tamafune, ale muszę coś załatwić… Spotkamy się jeszcze.
-Obiecujesz?
-Jasne.
Wybiegłeś z baru, zrobiłeś się niewidzialny i zacząłeś śledzić Werox’a i kolesia.
Przez cały czas nic się nie odzywali.
Gdy byliście blisko szpitala zauważyłeś Ishi’ego, który wpadł na genialny pomysł…


Ishi
Zrobiłeś jak mówiłeś, gdy odskoczyłeś od przeciwniczki i odpaliłeś swoją moc demona.
Użyłeś Kawarimi i z niesamowitą prędkością zaatakowałeś przeciwniczkę od tyłu. Wbiłeś jej kunai w serce i od razu użyłeś Raitona. Przeciwniczka padła na ziemię. W zasadzie na ziemi leży kukła. Serce wypadło z piersi i leży spalone obok ciała. Twój klon rozprawił się z metalowym krokodylem i zniknął. Jesteś umęczony. Nie masz nawet siły sprawdzić jak sobie reszta poradziła. Idziesz do szpitala wypocząć. Około 20 cię wypisują. Dowiadujesz się, że Jaho jest w śpiączce. Idziesz go odwiedzić. W środku jest jego żonka z dzieckiem.
Skinąłeś głową na przywitanie i podszedłeś do Jaha.
*Frajer xD*
Poklepałeś go po ramieniu i wyszedłeś. Na mieście zauważyłeś, że Werox idzie z jakimś mrocznym kolesiem, którego nie znasz… Postanowiłeś ich śledzić…


Kylar
Wkurwiłeś się na Ishie’ego, bo nie możesz w spokoju śledzić… Postanowiłeś utrzymywać dystans, między nim, a Werox’em.


Ahani, potem Ahani i Ishi
Zrobiłeś się ognisty i wszedłeś w galaretkę. Rozwaliłeś ją od zewnątrz i trochę podsmażyłeś. Nie myśląc długo wyciągnąłeś łyżeczkę i ją zjadłeś. Smakowała jak kurczak z domieszką wiśni. Po udanym posiłku skwitowałeś:
-Ja chce jeszcze raz! Smaczne to kurwa było… Może…
Bełt. Nie zdążyłeś dokończyć, bo orzygałeś sobie buty. Zacząłeś rzygać na wszystkie strony, ba, rzygałeś dalej niż widziałeś. Po jakiś 4 minutach doszedłeś do siebie, ale byłeś słaby. Poszedłeś do szpitala się uleczyć. W szpitalu zrobili ci badania. Potem stwierdzili, że w życiu nie widzieli takich nienaruszonych organów, wyglądały tak jakbyś się dopiero urodził. Wtedy postanowiłeś, że co jakiś czas zjesz sobie gulasz z człowieka, albo jakieś inne danie.
Po 20 wypisali cię ze szpitala. Dowiedziałeś się, że Jaho jest w śpiączce i podobnie jak Ishi postanowiłeś go odwiedzić. Gdy byłeś przy pokoju zauważyłeś Ishi’ego wychodzącego ze szpitala. Wszedłeś do pokoju, gdzie leżał Jaho.
-O cześć xD Tylko mnie w mordę nie lej xD – powiedziałeś do panny Jaha iu podszedłeś do łóżka.
-Ale dostałeś łomot…
Nachylasz głowę do jego ucha.
-Ciota xD
Podnosisz się i idziesz do drzwi.
-To na razie młodzi i gniewni xD
Rukia wstała z krzesła i miała ci dać kopa w rzyć, ale ty zdążyłeś już wybiec z pokoju i wyjść ze szpitala. Szedłeś po mieście i zauważyłeś, że Ishi kogoś śledzi. Podbiegłeś do niego.
-Kogo śledzimy?
Ishi ze strachu prawie nie narobił w gacie.
-Kurwa! Człowieku. Pojebało cię, czy co?!
-Hahahahaha, lepiej powiedz kogo śledzimy.
-Werox’a
-Wo… Czemu jego?
-Idzie z jakiś patafianem. Koleś wyglądał jakoś tak mrocznie. Jakby nie był stąd.
-Aha. Zapowiada się fajna zabawa. To idziemy.
Ahani i Ishi zaczynają razem śledzić Werox’a i jakiegoś mrocznego cwela.


Kylar
Jesteś jeszcze bardziej wkurwiony xD Teraz drugi tępak się dołączył do śledzenia.


Caine
(Nam strzelać nie kazano, wstąpiłem na działo i spojrzałem na pole…)
Werox spojrzał na pole, marszcząc czoło.
-Wiem, co się tam dzieję.
Caine nie dał po sobie poznać, że jest coraz bardziej zaciekawiony tym co się dzieje w wiosce.
-Sen-się. Co tu robisz?
-Jak to, co? Wiedziałem, ze w końcu przyjdziesz. I kazałem pilnować cię pewnej osobie, gdy tylko wkroczysz do wioski. Obawiałem się, że może ci się coś stać. A zresztą musiałem wiedzieć, kiedy przyjdziesz. Prawda?
Caine był zszokowany.
Werox pokazał mu palcem, ze ma się odwrócić. Tak też uczynił…
Gdy się odwrócił zobaczył jakiegoś kolesia w masce ANBU. Mężczyzna skinął ręką i zniknął.
-Dawno się nie widzieliśmy, nie wliczając tych rozmów co prowadziliśmy od trzech lat…
Spojrzałeś na mistrza.
-No tak… Trochę czasu minęło.
(Wklej jakąś grafikę obecnego wyglądu)
-Zmieniłeś się i wyrosłeś… Haha ;]
-Trochę xD
-Caine czegoś ci nie powiedziałem. Ale to potem. Teraz chodź… Pokażę ci twój dom… Jako jedyny się zachował przez te 3 lata.
-
-Jak będziemy szli przez wioskę nic nie mów. Jak będziesz coś chciał zapytać, to skontaktuj się mentalnie ze mną.
Poszedłeś z mistrzem zobaczyć swój stary dom…
*- Sen-sei… nie uśmiecha mi się zobaczyć mój dom… W sensie… Nie mam z nim zbyt dobrych wspomnień…
-Jedno masz na pewno.
-Jakie? Nie przypominam sobie, żeby coś było radosnego w tym domu.
-A twoja siostra?
-…ale… przecież wszyscy nie żyją, także…
-Jak bardzo się mylisz Caine, jak bardzo…
-Że co?!
-Z 4 osoby uciekły, nie wiem jak i skąd wiedziały co się ma stać. A co do twojej siostry…
-Co z nią?!
-Ona… Cholera... Wiedziałem, że te smarkacze za nami pójdą…
-Co? Co z moją siostrą?! Jakie smarkacze?! Co się tu do cholery dzieje?!
*
Caine się wkurzał… Demon oczywiście to wyczuł, na szczęście Werox był czujny i położył rękę na ramieniu Caine’a.
Doszliście akurat do twojego starego domu. Dom był taki jak zapamiętałeś… Duży czarny z czerwonym dachem, z tymże wszystkie okna były powybijane, drzwi trzymały się na 1 zawiasie. Tynk odpadał ze ścian. Niegdysiejszy ogród, był zarośnięty bardzo wysokimi zaroślami…
*- Dzięki… Mój stary dom… Wiedziałem, że się rozsypie tak samo jak klan…O co tu chodzi?! Co z tą moją siostrą?
-Caine… Twoja siostra żyje… Ma się nawet świetnie… Żyje w wiosce pod zmienionym nazwiskiem…
*
(A teraz działaj Kemi’aszu i pytaj czy co tam chcesz xD)


Ahani, Ishi, Kylar
Widzicie jak Werox z mrocznym typem stoją przed jakąś ruderą i milczą…
Oczywiście Kylar nie stoi z resztą tylko jest niewidzialny i sobie luka schowany na dachu xD

Ostatnio edytowany przez Werox (2012-07-23 16:17:40)


http://pablort.com/imagenes_divertidas/gif-naruto/minato20rasenga20gif.gif
"Cień ognia oświetla wioskę."
Kemi to cipa xD

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plwww.moment.pl Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach komunia-swieta-zaproszenia.eu